Wiatr szarpnął ostro materiałem zarzuconym na stragany - zbierało
się na settarę. Ktoś krzyknął, żeby zacząć się pakować, ktoś odpowiedział, że
jeszcze sporo czasu. Parran przechadzał się wzdłuż rzeki, czekając na chwilę
spokoju. Spojrzał w stronę, z której dochodziły wrzaski.
Paru kupców zbierało swoje manatki, parę osób właśnie odchodziło
do domów. Jeden z mężczyzn wyglądał
inaczej niż reszta: był niski, opatulony czarnym materiałem tak, że nie widać
było nic prócz cieni, w miejscu których powinny być oczy. Poruszał się z
niezrozumiałą lekkością. Kiedy się odwrócił, dało się zauważyć, że z tyłu, na wysokości łopatki, po prawej
stronie wszyty miał niewielki, turkusowy znak: na zewnątrz okrąg, a w jego
centrum pojedyncza kropka. Turkusowe oko. Oko Nilthei.
Nilthea była jedną z bogiń w dawnym dritheńskim panteonie,
patronką wyższego poznania. Może z tego powodu budowano jej skromne, ciemne, tajemnicze
kaplice, tak odmienne od gmachów konstruowanych na cześć bogów urodzaju czy
miłości. Nie była wśród bóstw ani najważniejsza, ani najbardziej szanowana, a
jednak znajdowała wielu zwolenników.
Chociaż ludzie zapomnieli już o religii, jaką kiedyś wyznawali,
ona miała jeszcze sporo swoich wyznawców. Powód był prosty - teraz niltheą nazywano pewną substancję: z
początku przyjemną, po dłuższym obcowaniu wydającą się jedyną właściwą rzeczą
na świecie, ostatecznie prowadzącą do poznania. Wyższego? Być może.
Parran dawno już nie widział żadnego ze sprzedawców nilthei. W
rzeczywistości niewiele go obchodził sam przedmiot handlu, ale warto było
wiedzieć, że ktoś taki jest w mieście – i gdzie go szukać.
Pośród straganów pojawiło się czterech uzbrojonych po zęby
strażników. Pytali, szukali, jeden – najgrubszy – krzyczał i klął na zmianę.
Parranowi wydało się osobliwe to, że mieli ze sobą nie tylko swoje miecze,
będące standardowym wyposażeniem straży, ale także ciężkie kusze i sporo
pochowanych w strategicznych miejscach sztyletów. Z pewnością nie przyszli tu
tylko szukać Wyznawców - jak zwykło się nazywać zwolenników nielegalnie
rozprowadzanej nilthei.
Zresztą, nawet jeśli przyszliby właśnie dlatego, po handlarzu nie
było już śladu.
***
Kneraz był wyraźnie zadowolony, kiedy przyszedł obwieścić, że
krawiec się znalazł. Jak się okazało – bynajmniej nie dlatego, że ten był dobry
– ale dlatego, że sam król go polecił i Kneraz mógł być spokojny o swoje życie.
Skoro takie były rozkazy, reszta go nie obchodziła.
-Widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie dobrze – Jersen nie podniósł
nawet głowy znad nowego projektu.
-Co tam szkicujesz? – Chwilę ciszy wypełniła rysowana ołówkiem
linia. Jersen podniósł się, odłożył narzędzie i oparł się obydwiema rękoma o
stół, patrząc w oczy przyjacielowi.
To będzie wyjątkowo głupie…
- przeszło mu przez myśl.
-A na co to wygląda? – Kneraz zastanowił się nad pytaniem.
-Bo ja wiem… Jakieś słoneczko tam jest…
-Zaiste. To pierwszy projekt nowej zachcianki króla: zasłaniacza
słońca. Nawet nie pytaj. Kazał stworzyć coś, dzięki czemu słońce będzie
należało tylko do niego.
Oczy Kneraza wyglądały jak dwie pięciotsenrówki.
-No idiota. Po prostu idiota.
Jersen tylko wywrócił oczami i powrócił do tworzenia zasłaniacza.
Pomimo wielu godzin przesiedzianych nad tym projektem, dalej nie wiedział
właściwie, jak się do niego zabrać. Zadanie z pozoru łatwe, okazało się prawie
niewykonalnym.
Kneraz wyszedł. Na zewnątrz szalały już wichry.
***
-Słyszeliście coś o nilthei? Podobno ktoś tu ją sprzedaje. Wiecie
coś o tym? – Torisov pytał łagodnie handlarzy, każdego po kolei. Potem, równie
spokojnie dodawał jeszcze: - Jeśli macie jakieś informacje na ten temat i je
zataicie, możecie być pewni, że straż zastuka któregoś dnia do waszych drzwi.
Myślicie, że wasz przyjaciel was nie zdradzi?
Jak można było się spodziewać, nie dało to zadowalającego efektu.
Ludzi przy stoiskach nad rzeką było już niewielu – i wszyscy zaprzeczyli
jakimkolwiek powiązaniom z nielegalnym handlem. Krzyki i groźby Isteryda także
nie pomogły. Jedynym, co strażnicy zdołali zrobić, zdawało się, było
wypłoszenie wszystkich osób zamieszanych i niezamieszanych w sprawę. Zostali
nad rzeką sami.
-Co teraz? – spytał Maenne, trzęsąc się z przerażenia na myśl o
idącej od północy wichurze. Drewno stołka, na którym usiadł Lotrikos,
zaskrzypiało złowrogo, wiatr zawiał jeszcze mocniej, a Torisov wyciągnął swój
miecz, by w razie nieprzewidzianych wypadków móc szybko zareagować. Piach pod
nogami szeptał o straceńcach, silny podmuch zatkał uszy, próbując osłabić
czujność rycerzy.
Głuchy piorun uderzył w oddali, a fala powietrza znad rzeki
uniosła krwistoczerwony pył. Podmuch zawirował i zasypał drobnymi odłamkami
kamieni wszystko wokół, zbroje czwórki przyjaciół zadzwoniły niewdzięcznie.
Dźwięki. Wyciągany sztylet. Coś ciężkiego upadło na piach.
Skrzypiące drewno. Ktoś zakaszlał.
Pył przesłonił wszystko i po chwili Torisov nie widział już
niczego, i nikogo. Reszta gdzieś zniknęła. Wydawało mu się, jakby nagle znalazł
się na środku pustyni. W przerażeniu machnął ostrzem raz i drugi, na oślep.
Piach sypnął wściekle w oczy.
-Odejdźźź…
Torisov krzyknął cicho. Ciął przed siebie, nic nie widząc.
-Kim jesteś? Gdzie jesteś?!
Coś złapało go za ramię. Spróbował się wyszarpnąć. Klinga
przecięła wichry. Wiatr szalał wokół, zdawało się, że cała ziemia uniosła się,
by go zaatakować. Poprzez swój ciężki oddech, usłyszał w oddali głuche, powolne
kroki, potem cichy szept, którego nie zrozumiał.
Wichura zelżała na chwilę, by mógł zobaczyć czarną, zakapturzoną
postać, która, wyrwawszy go z czerwonego zapomnienia, właśnie zawracała w swoją
stronę.
-Ej, ty! – zawołał jeszcze.
-Zabierajcie się stąd. Wszyscy. To nie jest miejsce dla was – usłyszał
spokojny, ale stanowczy głos. Wydawało mu się, że wichura wysysa z niego
ostatnie siły. Spróbował spytać o cokolwiek:
-Kim jesteś?! – Ale głos już mu nie odpowiedział. Wiatr wirował
wokół, piach zmagał nieokrytą niczym twarz. Torisov wciągnął głośno powietrze,
po czym z braku sił opadł na kolana. Ziemia niechybnie zbliżała się ku niemu,
jak gdyby chciała go objąć i nigdy już nie puścić. Przedtem poczuł czyjś miękki
uścisk, a potem…
Potem nie czuł już nic.
***
-Ej, dziewczyno! – Spacerując wzdłuż rzeki, Parran natknął się na
jakąś leżącą postać o włosach zlewających się kolorem z piachem, o
przymkniętych oczach i wspaniałych kształtach. Spała. A wokół szalała settara.
– Obudź się! Słyszysz?! – Walczył przez chwilę sam ze sobą, ale po chwili
szarpał już za jej drobne ramiona. Spanie podczas wichury nie było wskazane.
Nie w ten sposób, nie w tym wieku, a już w zupełności nie kiedy nie miało się
pojęcia o tym, co może się stać z umysłem przez ten czas.
Wielkie zielone oczy spojrzały rozmytym wzrokiem na jego
zakapturzone oblicze. Drobne usta wykrzywiły się w niezrozumieniu, zmarszczyły
się brwi.
-Wstawaj. – Nie było czasu na bzdury. Settara nie będzie trwała
wiecznie, a on miał jeszcze trochę pracy. Dziewczyna rozejrzała się wokół, po
czym przełożyła na drugi bok i wtuliła się w piach jeszcze bardziej niż
przedtem.
-Co ty wyprawiasz? – Parran nie krył zdziwienia. Wychowywana
tutaj, w Drithenii, pośród strachu przed każdym najmniejszym podmuchem, a nie
boi się spać na dworze podczas burzy. A
tak w ogóle, to właściwie czemu ona śpi w środku dnia…
Dopiero teraz spojrzał na jej wyblakłe ubrania, miejscami
poprzecierane – i na jej zdarte buty. Możliwe, że wcale nie była wychowywana.
Możliwe, że nie miała gdzie się podziać.
-Wstawaj – powtórzył tym samym szorstkim głosem.
-Czemu? Czemu miałabym cię słuchać? Nawet się nie znamy…
-Parran. – Zielone oczy zlustrowały go uważnie. Dłonie podparły
się o piach, dziewczyna usiadła.
-Illythea. – Aż uniósł brwi.
-Że jak? – Przeczesała dłonią gęste włosy, wstała i otrzepała
ubranie z pyłu. Zbyt szybko i zbyt chętnie.
-Nieważne. Powiedz lepiej, po co mnie obudziłeś i co masz zamiar
teraz robić. I nie zapomnij, jakie ja mam w tym zadanie – odpowiedziała
nienaturalnie ochoczo, bez zastanowienia.
-Zadanie? – prychnięcie Parrana zdusił silniejszy powiew wiatru. –
Po prostu nie powinnaś spać podczas settary. Obudziłem cię, teraz możesz już
iść, gdzie tylko chcesz.
-Co takiego? Tak po prostu obudziłeś mnie, nie mając w tym
interesu? Nie mam pieniędzy. A może ci się podobam, co? – Parran, dalej
kucając, spojrzał pośród szemrzącego wiatru na jej gęste, rude loki, na
wspaniałe wcięcie w talii, zaznaczone nawet pod tak niedopasowanym,
powyciąganym ubraniem, na szerokie biodra, na długie nogi. Wyobraźnia sama podsunęła
mu jej obraz bez zbędnych materiałów. Nic nie powiedział. – Tak? To w takim
razie trzeba było nie budzić, tylko brać się do roboty. Teraz już ci się nie
dam. – Oczy same otworzyły mu się szerzej w zdziwieniu. – Chyba że ktoś cię
wysłał, żebyś mnie znalazł. Aller? Czy to on? – Myślał, że nic już go nie
zaskoczy. A jednak. – Tak czy inaczej, teraz powinieneś się mną zaopiekować.
-Słucham?
-Skoro już postanowiłeś, że nasze ścieżki się zejdą, musisz
zgodzić się ze mną, że nie mogą się rozejść tak po prostu. A może stracimy coś
wartościowego? Nie, nie. Jeśli los tak chciał, ja chcę tak jak on. – Spojrzała mu w oczy, szukając zrozumienia.
Na jego usta wkradł się niezrozumiały dla niej uśmiech. Podniósł się z wolna; był
od niej znacznie wyższy.
-Patrzcie, jaka wygadana – zaśmiał się. – Przykro mi. Mam pracę,
nie mogę cię ze sobą zabrać. – Spuściła wzrok, zbita z tropu.
-Ale… A może na coś ci się przydam? – Postąpiła krok w jego
stronę, odwracając wzrok w stronę rzeki. Wirujący piach przesłaniał widok.
Parran zauważył, że opuściła ramiona, zrezygnowana. Poczuł wręcz namacalny
smutek od niej płynący. Ile miała lat? Może dwadzieścia, może jeszcze nie.
Skoro tak chciała z nim iść, z pewnością nie miała do kogo wrócić. Ilu miał
takich znajomych… Bez szans na lepsze jutro, bez nadziei na poprawę życia, bez
odwagi na spojrzenie w przyszłość. Bez pewności, że jutro w ogóle będzie się
istnieć.
Czy on sam nie czuł się podobnie? Zagubiony. Co właściwie miał?
Pewność, odwagę, sens życia? Nic.
-Dobra. Niech ci będzie. – Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie.
- Ale ja mam coś do zrobienia. Pójdziesz
ze mną…
-Pomogę.
-O, co to, to nie! Jeszcze tego by brakowało. Po prostu nie
będziesz przeszkadzać.
-A może jednak…
-Nie. – Dopiero teraz doszło do niego, na co się zdecydował. Miał
ją zabrać ze sobą do wewnętrznego miasta? A niby jak? No, ale tutaj też jej nie
zostawi.
W co ja się pakuję…
-Chodźmy.
A może na coś mu się przyda? Spojrzał na jej kształty raz jeszcze,
na pełne usta w półuśmiechu. A potem w myślach popukał się w głowę, klnąc
samego siebie.
-Ech, Parran, a tak właściwie… - Mruknął pytająco. – Tak
właściwie, czym się zajmujesz?
Raz jeszcze, nie dowierzając w to, że chciał wziąć dziewczynę ze
sobą, pokręcił głową, stając w miejscu.
-Zobaczysz – odpowiedział, szukając w myślach słowa, które
najlepiej określiłoby jego głupotę. Jeśli
nawet znalazł, było z pewnością wyjątkowo nieprzyzwoite. – Zobaczysz – powtórzył.
Chyba się wyrobiłam. Uff...
Mówiłam, że wezmę się za ten rozdział wcześniej - i wzięłam się, ale brak internetu w połączeniu z nauką daje nieprzyjemny efekt ciągłych opóźnień i nie sądzę, żeby do wakacji coś się w tym względzie zmieniło.
Dosyć ględzenia, do rzeczy. Chciałam bardzo podziękować wszystkim, którzy przez ten czas zagłosowali na Czerwony piach w konkursach - Segregatora i IS-u. Za każdy pojedyńczy głosik jestem bardzo, bardzo wdzięczna. Chociaż na Internetowym Spisie wyników oficjalnych nie było, wywalczyliście trzecie miejsce. Na Segregatorze - drugie. Przyznam, moje ego ma się dobrze :).
Nie będę się rozpisywać. Odnośnie fabuły, spytam jedynie: co stało się z Torisovem? Jak chcieliście, Illa i Parran mają się dobrze: ale co spotka ich po wewnętrznej stronie miasta? Jakieś inne pomysły? Czekam na wasze sugestie - zarówno te ogólne, jak i te całkiem szczegółowe. Jeśli chcecie dodać jakąś rzecz do tego świata, czujcie się swobodnie: coś do jedzenia, jakiś instrument? Czy pod tą notką, czy pod każdą inną, piszcie śmiało.
A, jeszcze jedną rzecz chciałam powiedzieć. Oprócz bardzo cenionych przeze mnie (i chyba przez każdego, kto tworzy w jakikolwiek sposób) dłuuugich opinii, dostałam ostatnio parę komentarzy złożonych z jedynie paru słów. Jedynie, ale wcale nie znaczy to, że te są mniej ważne. Więc jeśli czytacie, napiszcie chociaż jedno zdanie. To niesamowite, jak takie drobne uwagi napędzają do dalszego tworzenia. Za wszystkie - te dłuższe i te krótsze - bardzo dziękuję.
I tak dziękuję, dziękuję, a nic od siebie nie daję. Tak, wiem. No to proszę. Z okazji braku okazji mam dziś dla was długo wyczekiwaną mapę do opowiadania. Spytacie, czy zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest idealna. Oczywiście. Szczerze powiedziawszy, nie jestem z niej do końca dumna. Z pewnością w lato zrobię nową jej wersję, jak będę miała możliwość odpowiednio przygotować papier i pracować w odpowiednich warunkach. I tak pewnie do tego czasu coś się w niej zmieni. Nowe miejsca, nowe wydarzenia. Widać przecież, że jest nieskończona, niedopracowana. No, ale nie przeciągając: mapa jest na podstronie, na którą łatwo przejdziecie, klikając w obrazek poniżej.
Pozdrawiam was bardzo ciepło, kochani. Odzywajcie się :).
EDIT: Aaa, oczywiście znowu o czymś zapomniałam. W tym miesiącu powstała zakładka Informowalnia. Wszystkich, którzy chcą być w jakikolwiek sposób powiadamiani o notkach, proszę o wpisanie się. Tak, tak, wszystkich - tych, którzy wpisani byli w Waszej, także. Chcę was sobie uporządkować, żebym o nikim nie zapomniała. Bardzo proszę; wystarczą trzy słowa, a niesamowicie ułatwi mi to pracę. Dzięki.
Nie wierzę Oo Jestem pierwsza? Szok :P
OdpowiedzUsuńNadrobiłam, przeczytałam i komentuję. W końcu coś ruszyło się, jeśli chodzi o kobiecą postać. Długo na to czekałam i jestem ciekawa, co wymyśli Parran :D Wybacz, że nie rzucam wszystkimi imionami, ale nadal się ich nie nauczyłam, a nie będę tu zgrywać wszechwiedzącej :P
Ale zauważyłam, że ostatnio notki Ci się bardzo skróciły :P No i szczerze przyznaję, że liczyłam na jakąś scenkę z nowym krawcem w roli głównej - ale to może w następnej notce, która mam nadzieję dość szybko się pojawi.
Powodzenia w pisaniu!!
Pe.eS. Opuściłaś u mnie już dwie notki, ale jest Ci to wybaczone ;) Wierzę, że masz za mało wolnego czasu. :) Ale odwiedź mnie kiedyś ^^
Bardzo cię przepraszam, zdaję sobie z tego sprawę. Ale w tym miesiącu nawet sobie odpuszczę większość katalogów, jeśli chodzi o informowanie o rozdziale, bo po prostu nie mam siły. Powoli zaczynają się zaliczenia, a miałam nadzieję jeszcze przygotować się do konkursu literackiego [już czuję, że marne są szanse, ale trzymaj kciuki :)].
UsuńMoże w tygodniu na jakichś nudnych zajęciach uda mi się złapać kawałek internetu :D.
No, i dziękuję, że ty masz czas.
Się odezwę się :).
A ja druga, haha! Przepraszam, że to mój pierwszy komentarz na blogu, ale stwierdziłam, że nie ma sensu zostawiać ich pod poprzednimi, szczególnie że przeczytałam wszystkie rozdziały dzisiaj rano :) I... JESTEM ZACHWYCONA, NAWET NIE MASZ POJĘCIA JAK BARDZO.
OdpowiedzUsuńWszystko, co robisz (piszesz?) jest niesamowite. Styl pisania, imiona, sceneria, a już sam fakt, że pozwalasz czytelnikom ingerować w fabułę, ba, oni samą ją tworzą, tak, ten fakt powala mnie na kolana i wbija szczękę w ziemię. Jeszcze ją sobie wygrzebuję z pomiędzy zębów.
Teraz tylko pozostają mi dwie rzeczy, a mianowicie dodanie czegoś do historii oraz przerażenie i smutek w oczach i sercu, że będę musiała długo czekać na kolejny rozdział.
A co do mojego pomysłu, to cały czas myślę o tym, że nessthy, jak to demony, mogą opętywać ludzi. Nie mają własnych ciał, więc "włamują" się do innych, i to było pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałam, co się stało z Torisovem :)
Pozdrawiam, życzę weny, więcej czytelników oraz dobrej weny dla nich, i ogólnie baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo ci dziękuję za tego bloga!!! :)
O.o Łoludzie.
UsuńAż miło wstać rano i przeczytać coś takiego. Dziękuję bardzo!
Z tymi pochwałami to bez przesady, ale i tak znowu poczułam, że warto pisać.
Co do częstotliwości pojawiania się notek, wiele razy o tym pisałam. Sama chciałabym, żeby działo się to częściej, ale w ciągu roku akademickiego jest to, przykro stwierdzić, niemożliwe.
Za pomysł bardzo dziękuję, obiecuję, że przemyślę, porównam do innych, które [mam nadzieję] jeszcze się pojawią i - bum, następny rozdział :). Za miesiąc...ech...
Dziękuję raz jeszcze za dobre słowa i pozdrawiam serdecznie :D.
Mam jeszcze pytanie... Czy blogi, które kiedyś pisałaś jeszcze istnieją? Jeśli tak, to bardzo bym prosiła o linki :)
OdpowiedzUsuńI przepraszam, jeśli gdzieś to masz napisane czy coś, mogłam pominąć
Bardzo cieszy mnie to pytanie, ale... nie, tych blogów już nie ma. To były raczej krótkodystansowe przedsięwzięcia na początku mojej przygody z pisaniem. Szybko stwierdziłam, że lepiej będzie pisać do szuflady, by wiele lat później móc pokazać światu coś chociaż średnio-dobrego.
UsuńMam w planach jeszcze jednego bloga, ale są to raczej plany wybiegające o parę miesięcy w przyszłość. Nie omieszkam poinformować :).
No, jest i Parran. Jeśli chodzi o Twoje opowiadanie, to chyba z nim czuję największą więź. Więź, jaka wytwarza się pomiędzy czytelnikiem a bohaterami oczywiście. Jego rozmowa z Illytheą świetna. Mam nadzieję (cichą, ale nie tak bardzo), że spotkamy się z nimi w następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńGłos dobywający się w wichrów settary napędza wyobraźnię, zdecydowanie :-)
Bardzo dziękuję za dobre słowa, Drago. Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczą :).
UsuńJee jest Parran :D zrób z niego i Illytheą parę :D kibicuje im :D fajnie jakby było ich więcej ;p
OdpowiedzUsuńNo i te pomysły króla... ahhh :D
Przepraszam, że tak długo to trwało, zanim odpisałam i skomentowałam rozdział... Z wszystkim wiąże się gonitwa za edukacją, karierą, pieniądzmi no i brak czasu -.-
OdpowiedzUsuńNilthei - dobra nazwa :D
Parran, jak na faceta przystało, pooglądał sobie kształty, dopiero potem zdał sobie sprawę, że dziewczyna już przystała do jego "kompanii". xD
Jakieś miłosne zgrzyty, sceny?
Jakie przedmioty pasowałaby do Twojego świata, hmmmm?? Może jakieś śmieszne breloczki ala "dzi pi es"? No wiesz, takie mówiące główki, z którymi się podróżnik nie zgubi. A nazwa, hmmm??? Może: "rupodajnik" ?
Pozdrawiam
:*
Bardzo jestem ciekawa kiedy się dowiemy coś więcej o tych nielegalnych sprzedawcach.
Więc nasze "ptaszki" się zeszły? Cudownie!
Mam takie dziwne wrażenie, że wy to wszyscy chcecie, żeby z nich parę zrobić :D. Zobaczymy, zobaczymy.
UsuńDziękuję za opinię i pomysły, z pewnością je przemyślę. Chociaż wątpliwości mam, czy coś w rodzaju GPSa pasuje do tego świata. Hm...
Wiesz, czemu nie... Skoro są czary, to może i być "wesoła" technologia :P
UsuńZresztą, zrobisz jak zechcesz, to Ty tutaj rządzisz :))
lalalalala Illa i Parran~ no jak chyba każdy, już zrobiłam z nich w myślach parę. a może, a może niech będą daleką rodziną! albo, żeby mieli jakieś... coś... coś typu wspólna cząstka duszy. że jedna dusza się rozdzieliła, ale nie do końca... tak na przykład ^^
OdpowiedzUsuńco się stało Torisov'owi (jak to się pisze)...? moooże u osób, które spotkały te demony, powstaje jakaś blizna, jakiś ślad, jakieś znamię... albo jakaś zmiana, plama na psychice?
niech znaną potrawą będzie żołądek wielbłąda nadziewany owocami drzewa o nazwie "empyree fraga". i niech te oowce będą przypominały niebieskie truskawki, a smak ich niech będzie podobny do rabarbaru... uch, ale się zagalopowałam. mam nadzieję, że troszkę w czymś pomogłam, coś podpowiedziałam ;) miłego dnia! :*
~paranoJA
Czyli że jestem przewidywalna. Ech :). Zobaczymy, co będzie z gołąbeczkami. Dalej czekam na jakiś nieszablonowy pomysł odnośnie tej kwestii.
UsuńIdea blizny bardzo mi się podoba. Fizyczna, psychiczna. Się okaże.
A ten opis owoców O.o. Łał.
Zastanawiałam się nad kwestią tych 'broni' czy też - jednej 'broni'. W internetach zdania podzielone, chyba muszę jakiegoś autorytetu spytać. Ale dziękuję za zwracanie uwagi na takie drobiazgi.
Za wyczerpujące komentarze także.
Pozdrawiam serdecznie :).
- Qwest, co dzisiaj robimy?
OdpowiedzUsuń- To co każdego dnia, moja droga. Podbijamy świat!
- Meh. Znudziło mi się.
- No to możeee... zabijemy kogoś?
- Ziew.
- Kurczę... No to w takim razie... oceniajmy blogi! Oceniajmy je tak, jak świat nie widział! MUAWHAHAHAHA! TRZĘŚ PORTAMI, PUTINIE.
- Megalomanka. Ale okej.
http://tomnata-kajemnic.blogspot.com/
Fajny blog, nie mogę się doczekać następnej notki. Zapraszam na mój blog :)
OdpowiedzUsuńOpisy settary są naprawdę wspaniałe. Można się tak zaczytać w Twoim cudownym opowiadaniu i zapomnieć chwilę o bożym świecie. Tak, tak dzisiaj świeci słońce, ciepło, a ja z laptopem na dworze. :)
OdpowiedzUsuńWczoraj nie dokończyłam komentować, bo o godzinie 23 myśli układały się w nielogiczne zdania, ale już zdążyłam nadrobić zaległości. :)
Kiedy czytałam wybrane komentarze coś mnie drażniło - niektórzy nie stosują się do poleceń typu ,,Spam zostaw w zakładce SPAM". To wkurzające, że ludzie piszą jedynie kilka słów na temat rozdziału i zapraszają do siebie. To niesprawiedliwość ludzka. :D Takim, to tylko dobrze dokopać i sprawić, aby się nie podnieśli. xD
Jest i powrót mojej Illythei! :D Wybacz, ale tak ją polubiłam, że nie potrafię się od niej odczepić. To chyba dobrze, prawda? :) W każdym razie, ja już sobie wyobrażam Illę z Parranem. Taka skromna miłość. Ona bez rodziny, a on złodziej. ^^
Tak czy inaczej, zastanawiam się co się stało Torisovi? Czy zginął, a może ktoś go uratował? Mam taką cichą nadzieję. :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny na kolejny rozdział. :)
Ps Swoją drogą, u mnie nowy rozdział. Jeśli będziesz miała ochotę - wpadnij.
Bardzo dziękuję za te wyczerpujące komentarze pod rozdziałami. Aż miło czytać :).
UsuńCzytałam poprzednie rozdziały.I chciałam powiedzieć... że jesteś genialna ! To jak opisujesz wszystkie wydarzenia, każdy najmniejszy szczegół ... WoW !
OdpowiedzUsuńTeż bym tak chciała.Ale Bozia nie obdarzyła mnie takim talentem jak Ciebie :)
Jeśliby Ci się chciało mogłabyś zobaczyć na mojego bloga ?
http://susan-magic-love-and-secret.blogspot.com/