24 lipca 2014

Rozdzial IX


– Balony?

– Są.

– Pył?

– Jest. Calutki posegregowany.

– Empyree dla króla?

– Są.

– Strój Aderana? – Po tym pytaniu w pokoju zaległa cisza. Dumny z uczniów Jersen spojrzał wymownie na Kneraza, stojącego w najdalszym rogu pomieszczenia i będącego myślami zapewne w jeszcze odleglejszym miejscu.

– A tak, miałem to sprawdzić – odparł głosem na wpół przytomnym, jeszcze nieco zaspanym. – Ktoś widział dzisiaj tego krawca od siedmiu boleści?

– Śpiewał do siebie w pracowni, kiedy przechodziłem obok – odpowiedział jeden z uczniów Jersena. 

– Może pójść po niego? – dodał z troską, widząc stan, w jakim znajdował się Kneraz.

– Nie, nie – odrzekł w zamyśleniu, po czym podniósł już zupełnie przytomny wzrok, w którym jednak dalej widać było to samo zrezygnowanie. – Zostawmy go w spokoju. Mistrz tworzy – dodał, siląc się na ironiczny ton, chcąc sprawić wrażenie, że to go nie obchodzi. A obchodzić musiało.

– Zostało nam więc tylko przygotować pomidory i strzały – kontynuował Jersen, odwracając się do reszty i powracając do swych obowiązków. – Groty są w drugim pokoju, trzeba będzie je zamontować na promieniach, a później wyniesiemy pomidorki. Straszny dziś upał, nie chciałbym, żeby się źle strzelało, więc zrobimy to tuż przed konkurencją…

Kneraz nie słuchał reszty wykładu. Jedno z ważniejszych dzisiejszych zadań czekało na wykonanie. I chociaż to nie on był krawcem, miał złe przeczucia co do swojej osoby. A także szczerą nadzieję, że uszyty strój będzie nadawał się do czegokolwiek. Byle nie do wyrzucenia.

***

To nie był dzień, który Parran mógł uznać za przyjemny. Niby wszystko było dobrze, ale Metachnyir nie odezwał się w sprawie łańcucha, pieniędzy w kieszeni po wczorajszych zabawach nie zostało wiele, głowa informowała o wszystkich przepływających przez nią myślach aż zbyt wyraźnie, a do tego ulice pełne były ludzi.

Dzisiaj święto Umniejszenia. Nikt właściwie do końca nie wiedział, po co Xanffres IV zarządził, by taka okazja istniała. Pierwsze przygotowania do uroczystości kazał zacząć już pod koniec swego życia, więc pewnie sam nie bardzo umiałby uzasadnić, jaki miała ona cel.

Generalnie wszystko tego dnia kręciło się wokół króla i zbrodni dotyczących pieniędzy, tak zwanych tsnetek. Tsnetkę można było popełnić na wiele sposobów – od zwykłej kradzieży, przez oszustwa podatkowe, na zabójstwie na tle pieniężnym skończywszy. Nie wiedzieć czemu, to właśnie ludzi, którzy zajmowali się takimi rzeczami, Xanfrres chciał poniżyć bardziej niż innych. A może po prostu mu się nudziło.

Kiedy Parran wybierał swoją profesję, prawo właśnie wchodziło w życie. Już wtedy, jako zwykły łowca skarbów, kwalifikował się na pucowanie królewskiego torsu pastelowo zieloną, mięciutką gąbką pachnącą miętą przed całą resztą publiczności, która być może odnajdowała satysfakcję w oglądaniu czyjegoś upokorzenia. Jedyne, co mu przychodziło na myśl, kiedy się nad tym zastanawiał, to fakt że właśnie należy przestać się zastanawiać. To było obrzydliwe święto.

Może oprócz rzeźbienia w maśle. To nawet zabawne. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Mimo wszystko nie miał ochoty tam iść. Wolał zostać w domu i oddać się odpoczynkowi po odpoczynku. Gorące opary unosiły się znad świeżo zakupionej, zalanej gorącą wodą herbaty.
Przez noc płynącą alkoholem nie myślał o wydarzeniach dnia wczorajszego – ani o nieudanej kradzieży, ani o…

A, tak. Ruda.

Już prawie zapomniał, ale gorzka rzeczywistość nie omieszkała zepsuć mu  tego poranka. Z drugiej strony obwinianie się o czyjąś życiową sytuację nie miało większego sensu. Ani nie miał jak jej pomóc, ani przede wszystkim – nie wiedział, gdzie się w tej chwili znajduje. W tak dużym mieście nie było łatwym znalezienie jakiejkolwiek osoby. Szczególnie nic o niej nie wiedząc.

Ale jedna rzecz nie dawała Parranowi spokoju. Sposób poruszania się dziewczyny. Był oczywiście kobiecy i pociągający, ale także niezwykle delikatny. Nie w porównaniu do mężczyzny oczywiście – bo to było jasne – ale także przy kobietach. Tak samo jak jej skok. Pierwszy, z jego pleców, był niesamowicie lekki. Drugiego, z okna, wyraźnie się bała, co oznaczało ni mniej ni więcej, jak przedwcześnie zakończone nauczanie u jednego z nauczycieli akrobatyki użytkowej, jak ładnie to nazywali sami mistrzowie.

I nici ze spokojnego dnia. Parran wypił pozostałą herbatę jednym haustem, zarzucił na siebie najlżejszą kurtkę, jaką posiadał i wyszedł z domu. Nie sądził, że jeszcze kiedyś przydadzą mu się stare znajomości.

***

Kiedy Lyth spojrzał na swoje pierwsze dzieło, poczuł, że znalazł w końcu powołanie. Wbrew temu, co wmawiano mu przez całe życie, nie chciał być ani wojownikiem, ani poborcą podatkowym, ani nawet zwykłym sprzedawcą. Teraz już wiedział, że chce być krawcem.

Rzucony na głęboką wodę, stojący w obliczu śmierci – pod taką presją umiał poradzić sobie z morzem kolorów i tęczą materiałów… albo na odwrót…

Wiedział co prawda, że do ideału jeszcze daleko. A jakże, musiałby sporo ćwiczyć, żeby cokolwiek było z jego wrodzonego talentu. Ale jego pierwsza praca – królewski strój na uroczystość Umniejszenia, jedno z ważniejszych świąt w kraju – była nadzwyczaj udana. Jak na pierwszą pracę, oczywiście.

Kneraz zapukał, krzyknął i wszedł do jego pracowni, pijąc wodę.

– Okropnie dzisiaj ciepło, chyba muszę zarządzić przebu… –  Zaczął kasłać i krztusić się, oczy prawie wyszły z orbit, a szklanka upadła na drewnianą podłogę, rozlewając resztkę wody wokół.

Lyth podbiegł do niego i szybko, klepiąc po plecach, pomógł uwolnić się Knerazowi od tej nagłej przypadłości. Ten jeszcze długo patrzył w ziemię, oddychając ciężko. Po tym, co zobaczyły jego zmęczone oczy, nie miał odwagi znów podnieść wzroku.

– Lyth, błagam cię – mówił do ziemi – powiedz, że to żart. Błagam, powiedz, że to nie jest strój dla króla.

– A-ale… –  zająknął się przez chwilę, ale zaraz z powrotem nabrał odwagi. – Ale przecież jest wspaniały!

– Idiotę ze mnie robisz, tak? – Kneraz odparł cicho, w połowie do rozmówcy, w połowie do samego siebie. – Ty chcesz, żeby on mnie zabił, tak? No, przyznaj. To spisek.

– Jaki spisek? – Podniósł ręce, zaprzeczając oskarżeniom. – Król powiedział, że będę jego nowym krawcem, więc zrobiłem wszystko, co w mojej mocy. I w dodatku odkryłem swój talent. Muszę mu podziękować!

– Lyth – sapnął wściekle. –  Żartujesz sobie?! – warknął, prostując się – Przecież to wygląda jak wielki kurczak! – nie mógł się dłużej powstrzymywać, złapał chłopaka za poły ubrania i mocno nim potrząsnął. – Spójrz na to! – wskazał na szatę przypominającą przebranie. – Ogromny, jaskrawożółty, cholerny kurczak! Ślepy jesteś?!

– Przecież… –  wykrztusił, nie mogąc złapać tchu.

– Co „przecież”?! Ten idiota nas zabije! Rozumiesz to, czy ułomny jesteś?! Zabije, do cholery! Zaraz święto i co ja mam mu powiedzieć? Że pójdzie tam w samych majtkach?!

– Przecież to paw! – krzyknął w końcu Lyth. Widząc, że Kneraz mu nie przerywa, zaczął szybko tłumaczyć się dalej – tylko że brakowało mi kolorów. Spójrz, jaki piękny ma ogon!

Kneraz puścił chłopaka i pchnął go do tyłu, wprost na stół.

– Lepiej coś wymyśl. Została ci godzina.

***

Pani Wyrte była tego dnia w nadzwyczaj dobrym humorze. Przechadzała się między straganami na głównych ulicach wewnętrznego miasta, dzisiaj pełnymi nowych towarów. Lotrikos miał poczucie, że nie powinien jej pozwalać samej na pobyt w tym miejscu podczas święta Umniejszenia. 
Niezadowolony chodził za nią krok w krok, ubrany po cywilnemu, ale jak zwykle z jednym awaryjnym mieczem przy pasie – dziś niezbyt ciężkim, a przede wszystkim nierzucającym się w oczy.

Uroczystości nie zaczną się zapewne w południe, ale już niedługo, jak zawsze na zamkowym placu. Niewiele było dni w roku, kiedy zwykli obywatele mogli przebywać w mieście wewnętrznym – za darmo i bez ewentualnych konsekwencji. Powód był prosty – tylko tutaj pomiędzy budynkami był dziedziniec na tyle duży, żeby pomieścić wszystkich zainteresowanych uroczystościami. A tych było sporo – w końcu dziś był jeden z niewielu dni wolnych od pracy. Nawet część strażników mogła odpocząć od służby. Lotrikos nie wiedział, czy powinien się cieszyć, że nie siedzi na posterunku w taki upał, czy może być niezadowolonym z faktu, że musi znajdować się tutaj, pilnując swej trzeciej żony zarówno przed kupieniem zbyt dużej ilości zbytecznych rzeczy, jak i przed poszukiwaniami nowego obiektu westchnień. Mijał trzeci rok ich związku, a Wyrte wiedział, że uczucie wygasło już dawno, ale on nie miał zamiaru szukać swojej drugiej połowy po raz kolejny, co w tej chwili miało jedynie takie znaczenie, że należało trwać przy żonie i jej pilnować. 

Jak by nie było, dzień zapowiadał się niezbyt ciekawie.

***

Kneraz przez tę mijającą godzinę czuł, jak serce podchodzi mu coraz bardziej do gardła. Za chwilę miał pokazać królowi jedyne przebranie, jakie zostało dla niego przygotowane na uroczystość. W dodatku ciotka Aderana III miała lada moment przyjechać z wizytą. Niech ją szlag, że wybrała taki dzień. Jeśli król zdenerwuje się na wszystko naraz, każe ściąć głowę każdemu ze swoich podwładnych.

Gdyby tylko strój uszyty dwa dni temu nie został wyrzucony… Władcy co prawda nie podobał się ani trochę, ale nieporównywalnie lepiej byłoby mu kazać go założyć, niż pokazać to, co stworzył Lyth.
Kneraz usłyszał kroki – jedne gdzieś zza przejścia od strony korytarzy królewskich, a po chwili drugie z zupełnie innego kierunku –  od wejścia do zamku. Obydwoje drzwi otworzyło się w tym samym momencie.

– Przyjechała cioteczka Wynn – oznajmił jeden z odźwiernych, ten z niesamowicie głupim wyrazem twarzy.

– To niedobrze. Bardzo niedobrze… –  Kneraz mruczał sam do siebie. Czoło aż pulsowało od gorąca i nadmiaru myśli.

– Czemu? – spytał nienaturalnie zdziwiony. Przyjazd ciotki Aderana rzadko kiedy bywał rzeczą miłą, ale też nikt nigdy nie reagował na niego z aż taką niechęcią. Odpowiedź Kneraza wyprzedziły słowa drugiego z chłopaków, którzy weszli.

– Ponieważ król zniknął. 



------------------------------------------------------- 



Ooo, nieee! Gdzie jest król? Zginął? Zaginął? Kto teraz poprowadzi uroczystość? Wyrte tak starannie pilnuje swej żony... Czy wiecie, co może jej się przytrafić? Uwagi, sugestie? Czekam!

A teraz parę pierdół, których już czytać nie trzeba.

Ten rozdział wydaje mi się stanowczo za słaby, jak na czas, który mu poświęciłam. W dodatku jedna z pań sprawdzaczek nie miała dla mnie czasu, więc za ewentualne błędy i niedomówienia przepraszam. Jeśli znajdzie się coś, co można by ulepszyć, piszcie śmiało.

Wzięłam się ostatnio za poprawianie poprzednich rozdziałów. Do siódmego włącznie wszystko mam przejrzane, dalej na razie nie zamierzam. Jednak na wprowadzenie poprawek tutaj (w tej chwili są tylko poczynione długopisem) trzeba będzie trochę zaczekać, bo jakoś nie mogę wygospodarować na to czasu.

Co do wspomnianego konkursu, wyniki jutro. Dziękuję tym, którym chciało się wejść i napisać komentarz. Z jednej strony cieszę się, że komuś się to podobało, z drugiej jestem zawiedziona biblioteczkowym sposobem głosowania, dopuszczającym komentowanie z anonimów. Mam nadzieję, że zostanie to rozwiązane w kulturalny sposób.

Tyle. Czekam na pomysły i opinie.

Pozdrawiam!

Zapomniałabym. Jak wam mijają wakacje, kochani?

18 komentarzy:

  1. Witojcie! I jestem pierwsza, yey! (i od razu wybacz bledy i braki kropkow i kreskow bo z telefonu). mimo ze ten rozdzial okazal sie krotki to tak sie ciesze ze sie pojawil. I jeszcze bardziej namieszal! Trzeba bedzie poglowlowac... Na razie pozegnam sie i zachece do pisania ;)
    I nie moge sie doczekac wynikow, naoisz od razu jak sie dowiesz
    /Derry

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. ;)
    Ale się ucieszyłam, jak powiadomiłaś mnie o nowej notce! Czekałam na ten rozdział bardzo niecierpliwie... :)
    Owszem, krótki, ale dość zagadkowy :) Hm, jesli chodzi o tę żonę, to, że spotka kogoś nowego może być całkiem ciekawe. :P Albo zostanie porwana, ale oprawca się jej spodoba i nie będzie chciała być uratowana. :P To byłoby śmieszne...a król? Mógłby uciec z kochankiem, ale to trochę zbyt oczywiste...mogłoby mu się stać coś poważniejszego. Choroba, porwanie, zamknięcie się przez przypadek w jakimś dziwnym miejscu...;)
    No i nie mogę się doczekać wyników konkursu! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo, tutaj ja Gal Anonim

    Co do żony... może napotkają demony którym zabawa Czerwonym Piachem spodobała się tak bardzo że zaatakują w trakcie święta, które poprowadzi Wynn. Król, król, król... może wiedział co się święci i zwiał, albo uznał, że mu się nudzi i wyjechał, albo znalazł coś co może sprawić, że słońce będzie świecić tylko dla niego i to zrobi? Na mieszkańców spadnie głód i bieda a Parran postanowi go zabić? Illy może mu pomóc i wtedy pozna jej historię. Mogła być w trupie cyrkowej ale tam próbowano ją zabić i miała wypadek na trapezie. No, wiesz "wypadek" i przez to cierpi na lęk wysokości. A czemu muszą odzyskać słońce? Nie tylko głód i ciemność to powoduje. Może okazać się, że te demony (jak im tam było?) były powstrzymywane przed otwartymi atakami przez jego promienia. Stąd te burze piaskowe. Pewnie piszę bez sensu.

    Z poważaniem
    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ponownie i dziękuję za pomysły. Zagmatwane jak zwykle - i przez to wspaniałe.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wyrte pilnuje żony, gdyż ona uprawia czarną magię? :D

    Król zwyczajnie udał się do burdelu, gdyż prezent mu się też należyty należy :D

    A Parrana zjadają lekkie wyrzuty sumienia! Dobrze mu tak!!! :P

    Ps. Wakacje jak wakacje... Pracuję do końca lipca w barze, potem w sierpniu skupiam się na napisaniu magisterki, a od września znowu pewnie gdzieś do pracy pójdę :)
    No i w sobotę Woodstock :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Król? Do domu publicznego? A-ale jak to tak... takiego z panami?!


      Wszyscy pracują, a ja się obijam. Aż mi się wstyd zrobiło.

      Dobrej zabawy życzę!

      Usuń
  5. Super rozdział ;D
    http://kronikasmierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Na całej jego długości obserwujemy gorączkowe przygotowania do obchodów święta Umniejszenia, a na końcu pojawia się kolejny problem. Nic nie może pójść zgodnie z planem :-P
    Ciekaw jestem gdzie zniknął król, sam swojej koncepcji nie przedstawię, bo żadna niebanalna nie przychodzi mi do głowy. Wolę zaczekać i dać się zaskoczyć podczas lektury kolejengo rozdziału.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Chociaż czytam twoje opowiadanie już długo, to komentuje pierwszy raz. Rozdział bardzo mi się spodobał, chociaż nie było tu nic o Illythei :(
    Widzę że idziesz w innym kierunku, ale mi przyszło do głowy, że dziewczyna jest w jakiś sposób związana z demonami wiatru i samą pustynią.. Dlatego nigdy nic jej się nie stało gdy spała w czasie burzy. Demony opiekują się nią i np. gdyby nie miała co jeść przez kilka dni, głodowałaby to po obudzeniu się na pustyni znalazłaby koło siebie talerz z jedzeniem. I przyszło mi do głowy że ten kto ją uczył był demonem, tylko ukazał się jej w ludzkiej postaci.
    Zniknięcie króla.... Na razie przyszło mi do głowy tylko to, że z powodu jego nieobecności prowadzący uroczystości zostanie wybrany losowo z tłumu i będzie nim.... Parran.
    Potem okaże się jeszcze że jednym z tych przestępców którzy mają zostać "ukarani" będzie przyjaciel Parrana
    Wiem że pomysły są głupie i raczej ich Noe wykorzystasz ale stwierdziłam że nie szkodzi napisać ;p Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i chciałam jeszcze dodać, że: król zamknął się przez przypadek w schowku i w trakcie uroczystości znajdzie go jedyny który pozostał w zamku... Lyth. Królowi nieszczególnie będzie się spieszyć do udziału w uroczystości. ;p
      /Dzulka

      Usuń
    2. Ilu czytelników, tyle pomysłów. Bardzo dziękuję za komentarz :).

      Jakoś się nie mogę zabrać za pisanie, ale oczywiście się polecam na przyszłość.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Rozdział taki trochę spokojny - cisza przed burzą, można by powiedzieć, czy raczej przed uroczystością. W sumie to burza już się zaczęła, zniknięciem króla - to mnie rozwaliło! Aż bardzo leniwie nie mogę doczekać się rozwoju akcji w następnym rozdziale!
    Życzę dużo weny i chęci do działania - bo o te w wakacje najtrudniej... ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne opowiadanie, szczerze powiedziawszy, spodobało mi się ;). Zapraszam do siebie ;) http://lajka-92.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć!!
    Zaczęłam czyyać wczoraj, skończyłam dzisiaj i jestem pod wrażeniem! Wg mnie pomysł, aby czytelnicy i autor pisali razem jest genialny!
    Co do fabuły...
    Także dołączam się do wersji z Parranem jako prowadzącym... A co do Illythei, pomysł tego samego autora, o jej powiązaniu z demonami jest naprawdę ciekawy...
    I jeszcze jedno co do "wystepu" Parrana - niech wcześniej szuka Illythei, a dopiero gdy ją zobaczy w tłumie, zostanie wywołany. Całą resztę zostawiam Tobie!
    Izuuś
    P.S. Zapraszam też do mnie ;)
    izuunka.blogspot.com
    Do następnego!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co wyście się tak na tego Parrana uwzięli? Jeszcze większego biedaka z niego zrobić, ech!

      Niemniej witam serdecznie i dziękuję za komentarz oraz dobre słowa. Zapraszam częściej :).

      Usuń
  11. Zmieniłam adres bloga na bardziej dostępny ;). Wpadnij kiedyś ;). -- http://world-chinese-rat.blogspot.com/ --

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajny rozdział ;-).

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji. Napiszmy coś wspólnie, przypadkowy Czytelniku.